Z
każdym żółknącym brzozy liściem I z każdym wiśni nowym kwiatem Mniej jest czekania na me przyjście Przychodzę z pierwszym zmierzchem lata Skądś przed ostatnim tchnieniem trema I przed tym co się zaraz stanie Nic się nie stało, nic już nie ma Przychodzę z wiosny rozkwitaniem Nim raz ostatni głębiej westchnie Nim ktoś pomyśli - nić przerwana Błękit spadł z oczu bezszelestnie Przychodzę zimą, wczesnym ranem Ktoś, kto chciał drogą iść bez końca Ktoś, kto miał wygrać tyle jeszcze Bez bólu już spogląda w słońce Przychodzę wraz z jesiennym deszczem |